motoryzacyjne decyzje zakupowe

Miłosz Bolechowski

czas czytania: 37 min

To może nie być najlepsze zdanie na rozpoczęcie artykułu, ale …nie planowałem napisać tego tekstu. To przecież nie jest tematyka, jaką zwykle tu poruszam. Najchętniej napisałbym więc, że zostałem do tego namówiony, ale wtedy zrzuciłbym winę lub odpowiedzialność na innych, a tego wolałbym uniknąć. Spróbuję więc inaczej. Opisana niżej historia została przeze mnie co najmniej kilka (a pewnie bardziej kilkanaście) razy opowiedziana. Wiecie, werbalnie, twarzą w twarz. I choć część rozmówców faktycznie kwitowała ją słowami „powinieneś to opisać”, to jednak ważniejsze wydaje mi się to, że niemal za każdym razem rzeczona historyjka prowadziła bądź to do ciekawej dyskusji, bądź wartościowej wymiany zdań. Po trosze liczę więc, że i tu będzie podobnie — głównie dlatego się do tego zabieram.

wyjaśnienia

Ale to nie koniec wyjaśnień. Wspomniani wyżej rozmówcy znają mnie od dawna, więc wiedzą o mnie pewne rzeczy, których Wy — dotychczas — mogliście się jedynie domyślać (zakładając optymistycznie, że ktokolwiek z Was miałby zaprzątać sobie tym myśli). Są co najmniej dwie istotne rzeczy, którymi (czuję, że) powinienem się z Wami podzielić.

Pierwszą jest to, że motoryzacją fascynowałem się od dziecka. A potem mi przeszło.

ten artykuł jest dostępny tylko dla użytkowników z progu „jestem tu na poważnie” tier

dołącz

masz już konto? zaloguj się